Menu / szukaj

Od Rumunii do Chorwacji 2011

4x4 Albania Chorwacja Czarnogóra Rumunia Turcja wyprawy

Od Rumunii do Chorwacji 2011

W tym roku postanowiliśmy zrobić dłużą trasę przejazdu poganiani nadciągającą jesienią w drodze na południe od Rumunii do Chorwacji. Tradycyjnie jak zwykle na trasie w tym kierunku pierwszy przystanek na gorących źródłach na Węgrzech. Po wymoczeniu się w leczniczej wodzie poczuliśmy, że jesteśmy gotowi do dalszej podróży i wyruszyliśmy prosto w góry Rumunii. Po pierwszym przystanku na Węgrzech przy gorących źródłach wyruszyliśmy w góry Rumunii. Jadąc w kierunku wybrzeża pokonaliśmy trasę Transfogarską, która ze względu na całkowite pokrycie asfaltem kilka lat temu, nie cieszy się już taką popularnością wśród miłośników turystyki 4×4. Niemniej nadal oferuje niezapomniane widoki. Po dotarciu na szczyt gdzie temperatura i wiatr okazały się mało przyjazne zakupiliśmy w miejscowych sklepikach lokalne pyszności i tak zaopatrzeni ruszyliśmy ku wybrzeżu. I w końcu, nareszcie upragnione morze. Pomimo dosyć wietrznej nocy spędzonej w Constancji poranek przywitał nas miło szumem fal i ciepłem jesiennego słońca. Dalszą podróż postanowiliśmy odbyć wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego. Mocno wietrzna pogoda w Bułgarii zmusiła nas niestety do zrezygnowania z noclegu na plaży ale nie ma tego złego… właściciel hotelu okazał się bułgarskim studentem polonistyki i chętnie spędził z nami wieczór na miłej rozmowie. Uzbrojeni w dobre rady i wskazówki gdzie po drodze zwiedzić ciekawe miejsca wyruszyliśmy dalej do granicy tureckiej. Po drodze skusiła nas jeszcze spacerowo szeroka plaża zasypana wyrzuconymi na brzeg muszlami. Wjazd do Turcji to jedna z trudniejszych do pokonania granic gdzie ilość papierków i punktów kontrolnych przekracza granice absurdu. Cierpliwość do tureckich urzędników jednak się opłaciła. Wizyta w Istambule warta była przecierpienia kilku nieprzyjemności. Ogromne miast, które nie wiadomo gdzie się kończy a gdzie zaczyna, piękne zabytki i zakupy, zakupy, zakupy! Zadowolony sprzedawca na Wielkim Bazarze z uśmiechem nasypywał kolejne porcje wschodnich przypraw, których zapach i smak nie może równać się z dostępnymi w naszych sklepach. Po Turcji przyjęła nas piękną pogodą Grecja i jej gościnne plaże gdzie bez przeszkód można nocować zasypiając przy szumie fal a rano wypić poranną kawę przy śniadaniu na brzegu morza. Przekonaliśmy się, że woda zarówno w Morzu Egejskim jak i Jońskim nawet na początku października jest ciepła. Zwiedziliśmy fantastyczne monastyry w Meteorach oraz mało znane turystycznie górskie drogi. I chcielibyśmy bardzo kiedyś tam wrócić. Albania przywitała nas burzą i niestety nocleg na znanej nam z poprzedniego roku dzikiej plaży, który planowaliśmy musieliśmy spędzić trochę wyżej na skalnej półce. Spanie na dachu samochodu na otwartej przestrzeni to w tym przypadku nie najlepszy pomysł. Ale tak pogoda też ma swoje uroki. Ukryci przed wieczornym chłodem w namiocie dachowym obserwowaliśmy przed zaśnięciem przepiękne widowisko rozbłysków piorunów uderzających w widoczną na horyzoncie wyspę Korfu. Nie pozostało nic innego jak opuścić niegościnne w tym roku wybrzeże Albanii. Za to po przekroczeniu granicy Czarnogóry wyszło piękne słoneczko i przez kilka dni mogliśmy zwiedzać zabytkowe miasta poruszając się wzdłuż wybrzeża. A skoro już było tak blisko to wstąpiliśmy jeszcze do Chorwacji pospacerować po Dubrowniku. W drodze powrotnej do domu obowiązkowo zatrzymaliśmy się w Czarnogórze przy monumentalnym moście na rzece Tara. W sumie około osiem tysięcy kilometrów przygód, zapraszamy do obejrzenia galerii!