Menu / szukaj

Rumunia HD 2014 – poskromienie złośnicy

Sezon wyprawowy wystartował i my także gnani zewem wyprawowej natury postanowiliśmy ruszyć w świat. Ale co zrobić kiedy do dyspozycji mamy tylko tydzień? Rumunia to idealne rozwiązanie na pierwszą w roku wiosenną małą wyprawę 4×4. A żeby poczuć dodatkowo smak adrenaliny postanowiliśmy, że wyjazd będzie w stylu HD, a to akurat wiosna w rumuńskich Karpatach zapewnia w 100%.

Rumunia_HD_relacja_8

Dojazd do Rumunii ma jedną niewątpliwą zaletę, trasę można pokonać w jeden dzień i już następnego ranka delektować się przy śniadaniu urokami dzikiego Maramureszu. Naszą przeprawową wyprawę rozpoczęliśmy dosyć standardowo w Satu Mare skąd rusza większość ekip udających się w głąb tego wampirzego kraju. A ponieważ podróż przebiegła zgodnie z planem pierwszą noc spędziliśmy w górach na dobrze znanej ustronnej polance. I chociaż noc była dosyć chłodna to poranek przywitał nas pięknym słońcem a śniadanie w tak pięknych okolicznościach przyrody wynagrodziło trudy poprzedniego dnia.

Rumunia_HD_relacja_4

Uzbrojeni w nowe siły i chęci, z hasłem DRUM BUN na ustach ruszyliśmy w dalszą drogę. Nasz pierwszy cel to urokliwa połonina, ale nazwa Rumunia HD zobowiązuje i zamiast zjazdu z drogi prosto na zieloną trawkę wybraliśmy stromy skrót przez las. Nosił co prawda ślady wcześniejszego uczęszczania przez nieokreślone pojazdy mechaniczne jednak głębokie wymyte przez wodę koleiny stanowiły niezłe wyzwanie. Przejazd zakończył się klasyczną „wklejką”, której niektórzy celowo nie ominęli.

 

Rumunia_HD_relacja_5

Ale warto było, połoninka zachwyciła wszystkich swoim urokiem, chciałoby się powtórzyć za wieszczem:

„Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi”

Skuszeni tym pięknem zatrzymaliśmy się, zaparzyliśmy kawę i podziwialiśmy widoki.
Jadąc dalej już w kierunku lasu wjechaliśmy w strefę naprawdę głębokich kolein. Sądząc po śladach jeszcze parę tygodni temu mogła być tutaj ostra walka o każdy przejechany metr a w okolicy ani jednego drzewa. Trochę żałowaliśmy, że wszystko wyschło, mogło być tak pięknie… Niedługo po tym jak droga zgłębiła się w las, w pobliżu opuszczonej leśniczówki znaleźliśmy bajkowy zagajnik na nocleg, ognisko i pełną emocji wymianę wrażeń z pierwszego dnia. Oczywiście najciekawiej było słuchać załóg, które pierwszy raz w życiu wybrały się w taką podroż.

Rumunia_HD_relacja_1

Następnego dnia wyznaczyliśmy sobie jako cel dotarcie do Sapanty. Kto zna ten rejon Rumunii wie, że z Satu Mare do Sapanty jest niedaleko i zapewne się zdziwi, że jechaliśmy tam całe dwa dni ale… my po prostu gnani potrzebą przygody jechaliśmy na skróty. Jak każdego roku górska zima zweryfikowała skutecznie naszą wiedzę o tutejszych drogach. Niektóre z nich zniknęły rozmyte przez rwące po roztopach potoki ale pojawiły się też nowe. Miejscowi drwale świetnie sobie radzą z naturą, zmyło drogę, nie szkodzi zrobi się objazd. Co z tego, że wymaga to slalomu między drzewami, przeciążone mosty samochodu skrzypią niemiłosiernie a wykrzyże zawieszenia zdają się niemożliwe do wykonania. Nic to, dym i ogień, wytrwale przemy przed siebie. I chociaż miejscowi zdawałoby się, że są już przyzwyczajeni, jednak widać było ich zdziwienie na widok wyłaniającej się kolumny samochodów na końcu zdawałoby się nieprzejezdnej trasy.

Rumunia_HD_relacja_10

Sapanta ach Sapanta… każdy powinien odwiedzić to miejsce, jedyny taki na świecie wesoły cmentarz. Zapoczątkowana w 1935r tradycja kolorowych nagrobków opowiadających i życiu lub śmierci zmarłych zaowocowała powstaniem jednej z największych atrakcji turystycznych Rumunii. A dla łasuchów mamy dobrą nowinę, niedaleko cmentarza jest fajna restauracja gdzie podają pyszne regionalne dania i oczywiście trzeba zjeść obowiązkowo ciorba de burta. Bez ciorba de burta nie ma Rumunii.
 

 

Rumunia_HD_relacja_11

Ponieważ w naszym planie następnym punktem był przejazd (śladem budowniczych) wzdłuż kolejki wąskotorowej, po zwiedzaniu Sapanty ruszyliśmy w kierunku Sighetu Marmatiei aby dotrzeć w jej pobliże.

Rumunia_HD_relacja_12

Nocleg co prawda wypadł nam niedaleko wioski ale jej mieszkańcom w ogóle nie przeszkadzała nasza obecność a pędzący rano na wypas stado owiec pasterze zgrabnie ominęli nasz obóz. Jak się okazało dotarcie do celu nie było takie proste. Przejazd po wąskich półkach z trawersami oraz kamiennych osuwiskach wymagał nie lada wysiłku zarówno od kierowców jak i pilotów. Ale co to dla na, wszystkie ręce na pokład. Wszyscy niezależnie od płci i wieku zdali ten egzamin z pracy zespołowej.

Rumunia_HD_relacja_17

Przejazd trasą kolejki jest znany off roadowym globtroterom ale powodzenie wykonania tej misji jest ściśle uzależnione od stanu płynącej tam rzeki. Dopiero w momencie dojechania do miejsca gdzie droga kończy się w rzece byliśmy w stanie ocenić czy przejazd będzie możliwy. Mieliśmy szczęście, poziom wody co prawda nie był bardzo niski ale umożliwiał przejazd bez szczególnego moczenia wnętrza powyżej dywaników w zależności od indywidualnej szczelności poszczególnych samochodów. Ale założeniem tej wyprawy był udział w niej pojazdów wyposażonych w snorkele i osłony.

Rumunia_HD_relacja_16

Pomimo kilku zalań maski i małych zawieszeń na rzecznych kamieniach, jednej akcji ratowniczej i kilku zamoczonych par butów nie odnotowano żadnych start. I tak przeskakując od zakola do zakola, od wysepki do wysepki, z kamienia na kamień dotarliśmy do stacji końcowej.

Rumunia_HD_relacja_13

Po drodze minęło na kilka „pociągów”, a są one dosyć ciekawe. O ile do celów turystycznych i przewozu drewna służą mocno wiekowe już ale tradycyjne kolejki z lokomotywą i wagonikami, to transport drwali i robotników odbywa się za pomocą osadzonych na podwoziu wagonika nadwozi przeróżnego rodzaju busików i starych ciężarówek. Chciałoby się powiedzieć: potrzeba matką wynalazku.

 

Rumunia_HD_relacja_3

Lekko rozmoczeni ale zadowoleni ruszyliśmy dalej w górę kontynuując podróż i szukając powoli miejsca na nocleg. I tutaj zostaliśmy zaskoczeni. Chociaż droga wyglądała fajnie, posiadała odpowiednią ilość dziur, trawersów, kolein i innych atrakcji, chociaż złośliwe ogromne drzewo odpoczywające sobie w poprzek stromego podjazdu poddało się sile naszych siekier i zbloczonej wyciągarki, chociaż prześwit pomiędzy drzewami obiecywał piękna połoninę w sam raz na nocleg musieliśmy się wycofać. Do tej pory to my byliśmy górą a tym razem to złośnica Rumunia nas poskromiła. Koniec drogi okazał się nieprzejezdną zrywką i musieliśmy poszukać sobie innego miejsca na obóz. Ta noc był wyjątkowo zimna.

Rumunia_HD_relacja_7

Następny dzień przyniósł rozwiązanie problemu drogi, która zniknęła. Za pomocą mapy, rąk, kilku znanych w języku rumuńskim wyrazów oraz paczki papierosów uzyskaliśmy informację gdzie jest właściwa droga i jak dotrzeć do Borsy. I tu się zaczęło, no problem Borsa drum okazał się kilkugodzinną trasą pełna wyzwań. Mieliły koła, tryskało błoto, wyły wyciągarki, droga nas połknęła i nie chciała wypluć. Wszystko co mieliśmy do pomocy i cała nasza wiedza o off roadzie został użyta do pokonania tej trasy.Patrol ciągnął Land Rovera, Land Rover Patrola, to był dzień ekumenicznej jedności i pojednania między markami.

Rumunia_HD_relacja_6

Po dotarciu do Borsy samochody i ich załogi wyglądali mniej więcej jednakowo. Ale jak przystało na przedstawicieli cywilizowanego społeczeństwa przed udaniem się do sklepu w celu uzupełnienia zapasów żywnościowych doprowadziliśmy się do porządku. Ubrania zostały zmienione, rączki umyte i nawet z włosów udało nam się usunąć resztki błotnych grudek. Dojazd do następnego noclegu prowadził przez opuszczoną strefę industrialną gdzie stoją ruiny budynków i od kilku lat z pękniętej rury tryska fontanna wody.
Następny dzień miał mieć charakter bardziej spokojny i turystyczny ale jak się później okazało los postanowił inaczej.

Rumunia_HD_relacja_14

Zostawiliśmy za sobą Maramuresz i wyruszyliśmy w równie malownicze Kelimeny. Tutaj za miejscowością o pięknej nazwie Gura Haiti na terenie parku narodowego znajduje się odkrywkowa kopalnia siarki. Wjazd na teren możliwy jest do godziny 17 i prawie w ostatnie chwili dojechaliśmy do szlabanu. Z reguły przy szlabanie spisywane są dane samochodów i kierowców ale tym razem strażnik chyba miał tzw. lenia i puścił nas bez tych wszystkich formalności. Jeszcze parę metrów w górę i jest, mieniący się kolorami ogromny krater. Wspólne dzieło rąk ludzkich i matki natury. I chociaż znamy opinię ekologów o zatruwaniu przez kopalnię środowiska a po drodze widzieliśmy pomarańczową wodę w potokach mimo to jednak widok zrobił ogromne wrażenie.

Rumunia_HD_relacja_15

Dalsza eksploracja Kelimenów zakładała przejazd przy obserwatorium i dalej przez połoniny i tutaj niestety napotkaliśmy na półce skalnej zalegające do połowy drogi zaspy śnieżne. Już wiedzieliśmy, że nie wszyscy tędy przejadą a szczególnie, że na połoninach z tego co powiedział nam strażnik, także zalegał śnieg. Ze względu na prowadzenie wyprawy przez dwie załogi podjęliśmy decyzję o fakultetach dla chętnych. Łopaty poszły w ruch i po przekopaniu najbardziej kłopotliwego odcinka zwałów śniegu część ekipy pojechała dalej. Spotkany po drodze jadący z drugiej strony miejscowy fanatyk 4×4 wytłumaczył nam, którędy należy jechać aby ominąć miejsca gdzie zima trzyma się jeszcze kurczowo i nie chce dać za wygraną. Druga część ekipy wybrała łatwiejszą drogę zjazdu z góry. Pomimo zmiany planów i braku możliwości przejazdu przez Kelimeny połoninami oba objazdy okazały się równie malownicze. To jedno z piękniejszy pasm w Karpatach a swoim charakterem nieco rożni się od Maramureszu. Tu zawsze udaje się znaleźć alternatywną drogę a przecież poznawanie nowych szlaków to też przygoda. Obie grupy całe i zdrowe spotkały się następnego dnia już na drodze głównej. Ponieważ powoli musieliśmy myśleć o powrocie do domu zaczęliśmy kierować się w stronę granicy.

Rumunia_HD_relacja_2

Nie chcąc jednak rezygnować jeszcze z rumuńskich bezdroży skręciliśmy z drogi w góry Bargaului i tutaj czekało na nas jeszcze kilka przygód. Trafiliśmy na drogi zrywkowe i używane do przewozu drewna. Takie przejazdy potrafią stanowić nie lada wyzwanie i wymagają umiejętności jazdy technicznej. Ale co to dla nas, w ciągu kilku ostatnich dni nie z takimi przeszkodami dawaliśmy sobie radę. Ostatni nocleg, ostatnie ognisko, ostatni piękny górski poranek. Naprawdę ni chciało nam się wracać do domu. Więc, la revedere Romania, niedługo tu wrócimy, przecież złośnica nie została poskromiona!

 
Więcej zdjęć z tej wyprawy można obejrzeć w galerii Rumunia HD 2014
Zapraszamy także do obejrzenia galerii z innych wypraw – Fotorelacje z wypraw.
Chciałbyś przeżyć z nami przygodę 4×4? Zajrzyj do kalendarium i zobacz jakie mamy plany na ten rok.